Chrystus na siłę – o nieodwołalnym przynależeniu do Kościoła

Chrzest – moment, w którym człowiek według doktryny Kościoła katolickiego wkracza do wspólnoty wiernych. Ale czy jest to tylko symbol? Niestety, dla wielu ochrzczonych staje się raczej obowiązkiem, którego nie da się zrzucić. Raz ochrzczony, zawsze katolik – to nie tylko hasło, ale rzeczywistość narzucana przez instytucję, która zdaje się ignorować zmieniające się czasy i potrzeby ludzi.

Przynależność na zawsze, czy tego chcesz, czy nie

Według prawa kanonicznego, chrzest to nie tylko duchowy rytuał. To nadanie człowiekowi „nosobowości nadprzyrodzonej”, z którą wiążą się konkretne obowiązki. Problem w tym, że te obowiązki nie podlegają negocjacjom. Jeśli w dorosłym życiu zdecydujesz się odrzucić wiarę, wypisać się z Kościoła, a nawet formalnie dokonać apostazji, instytucja ta dalej uznaje cię za swojego członka.

Czy nie brzmi to absurdalnie? W XXI wieku, gdy prawa człowieka i wolność wyboru stawiane są na piedestale, Kościół wciąż tkwi w mentalności średniowiecznego poddaństwa.

Pieczęć, której nie zmyjesz

Teolodzy katoliccy tłumaczą, że chrzest to akt nieodwołalny, a łaska z niego wynikająca jest niezbywalna. „Chrystus nie cofa ręki, nawet jeśli człowiek odwróci się plecami” – przekonuje ks. dr hab. Piotr Majer. Ale czy ktokolwiek pyta ochrzczonych, czy w ogóle chcą tę rękę trzymać?

Papież Benedykt XVI jasno wyraził stanowisko Kościoła: chrzest wiąże na całe życie. „To nie jest klub, z którego można się wypisać” – zauważa ks. prof. Ryszard Sztychmiler. Nawet jeśli formalnie odrzucisz wiarę, Kościół uzna cię za członka „martwego” – co brzmi niemal groteskowo.

Wolność? Nie w oczach Kościoła

Dla wielu ludzi chrzest staje się przymusem, a przynależność do Kościoła – jarzmem. Współczesne rozumienie wolności zakłada prawo do wyboru w każdej sferze życia, w tym tak fundamentalnej jak wiara. Dlaczego więc Kościół uporczywie odmawia uznania ludzkiej autonomii?

Przeciwnicy tej doktryny wskazują na sprzeczność z zasadami praw człowieka. Wolność religijna oznacza przecież możliwość wyboru wiary – ale także jej odrzucenia. Kościół zdaje się jednak traktować wolność jako luksus, na który nie wszyscy zasługują.

Czas na zmiany?

Czy Kościół kiedykolwiek przyzna, że czasy się zmieniły? Że dzisiejsi ludzie chcą samodzielnie definiować swoje życie i tożsamość? Wydaje się, że na razie instytucja ta pozostanie nieugięta. Jednak coraz więcej ludzi głośno domaga się prawa do faktycznego opuszczenia jej struktur.

Dla wielu chrzest przestał być symbolem wspólnoty, a stał się znakiem przymusu. Może nadszedł czas, by poważnie zastanowić się, czy taka nieodwołalna przynależność ma jeszcze sens w dzisiejszym świecie.


Autor: Admin