Zlikwidujmy lekcje religii

Prowadzenie lekcji religii w szkołach kosztuje polskie społeczeństwo ponad 1,5 miliarda złotych rocznie. Suma zasila kieszenie duchownych. Wydajemy ją na coś, co najczęściej wygląda tak albo tak (tu w klasie maturalnej). Jednak tchórzliwy premier Donald Tusk, który trzęsie się na widok sondażowych słupków, nie jest zdolny do podjęcia jakichkolwiek działań. Jego sposób prowadzenia polityki polega na postępowaniu w myśl zasady, że lepiej nie zauważać problemów, nawet ważnych problemów, jeżeli na zajmowaniu się nimi można stracić choćby ćwierć procenta poparcia. Platforma nie myśli o społeczeństwie, lecz o Platformie i działa tak, aby dobrze było Platformie. To kurczowe trzymanie się koryta przynosi wiele szkody, a daje tylko jedną korzyść, którą jest odsunięcie, również prokościelnego, Kaczyńskiego od władzy.

Przypuszczalnie sprawę lekcji religii reguluje konkordat między Stolicą Apostolską i Rzeczpospolitą Polską, który podpisano w 1993 roku. Kościół zawsze był dobry w wyprowadzaniu pieniędzy ze społeczeństwa, w czym specjalizował się przez całe tysiąclecia, bo czy nie rozsądniej byłoby, gdyby to sami rodzice dbali o rozwój duchowy własnych dzieci? Z pewnością tak, ale pecunia non olet, o czym „wierni” wyznawcy nauki Chrystusa z Watykanu wiedzą bardzo dobrze. Wszakże przez długie lata trzymali lud w ciemnocie, a dopiero niedawno pozwolili ludziom czytać Biblię, której ludzie i tak nie czytają, a słowa Ewangelii godzą w kler niczym miecz archanioła Gabriela w kudłaty łeb diabła. Nie chciałem spoglądać na sprawę od strony religii, ale niech będzie, że ugodzi ich własna broń, bo przemilczają słowa Pisma Świętego, które nie są dla nich wygodne.

Większość ludzi w swej naiwności sądzi, że wszyscy księża utrzymują kontakt z Bogiem, jednak poprzez pieniądze, którymi przecież nie gardzą, nie da się utrzymywać kontaktu z Bogiem, o czym mówi Ewangelia. Przy miejscach religijnego kultu kwitnie handel pamiątkami, który kontrolują duchowni. „A Jezus wszedł do świątyni i wyrzucił wszystkich sprzedających i kupujących w świątyni; powywracał stoły zmieniających pieniądze oraz ławki tych, którzy sprzedawali gołębie. I rzekł do nich: Napisane jest: Mój dom ma być domem modlitwy, a wy czynicie z niego jaskinię zbójców”(Mt 21:12-13, Biblia Tysiąclecia).

Ponadto „Jezus zaś powiedział do swoich uczniów: Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego. Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19:23-24, tamże). Jednak duchowni zupełnie się tym nie przejmują. Jezus wjechał do Jerozolimy na ośle, chociaż według Biblii był synem Bożym, a oni jeżdżą na co dzień Mercedesami klasy S, które kupują sobie za pieniądze emerytek, które aby rzucić na tackę odejmowały sobie od ust. Księża i biskupi wstydu nie mają. Mimo że darowizny na kościół nie podlegają opodatkowaniu, to nie krępują się brać jeszcze pieniądzy z budżetu państwa za nauczanie religii, a więc za wychowywanie sobie przyszłych ofiarodawców. Jeśli gdzieś istnieją himalaje obłudy, to rozpocząłbym poszukiwania właśnie w tym miejscu.

Lekcje religii w szkołach powinny być zlikwidowane albo księża nie powinni brać za nauczanie żadnej pensji (powinny im wystarczać same datki z kościelnej tacy, które przecież nie są opodatkowane). Potrzebujemy partii, która nie będzie istniała tylko dla samej siebie, i która będzie miała w sobie tyle odwagi, że zdecyduje się na zdecydowany sprzeciw wobec poczynań kościoła. 1,5 miliarda złotych, to o 1,5 miliarda złotych za dużo. Watykan jedną ręką błogosławi ludzi a drugą liczy pieniądze.
źródło: francis.de.salon24.pl