„Opowieść wigilijna” – moralna manipulacja w służbie elit
„Opowieść wigilijna” Charlesa Dickensa, wydana 19 grudnia 1843 roku, to opowieść, która miała wzruszać serca i zmieniać postawy. Ale czy nie jest ona przede wszystkim przykładem, jak moralizatorska narracja, oparta na chrześcijańskiej retoryce współczucia, działa na korzyść elit, które kontrolują system opresji? Przyjrzyjmy się jej z antyklerykalnej perspektywy.
Religia jako narzędzie usprawiedliwienia wyzysku
Dickens przedstawia przemianę Ebenezera Scrooge’a jako efekt religijnie nacechowanego współczucia dla biednych i potrzebujących. Jednakże „Opowieść wigilijna” nie pyta, dlaczego bieda w ogóle istnieje, ani nie poddaje w wątpliwość systemu kapitalistycznego, który ją generuje. Chrześcijańska moralność w tej historii to typowy przykład odwracania uwagi od rzeczywistej przyczyny nierówności – od strukturalnego wyzysku napędzanego przez kapitalizm i wspieranego przez Kościół.
Mały Tim jako ofiara systemu współtworzonego przez religię
Choroba Małego Tima to efekt nieludzkich warunków życia robotników epoki rewolucji przemysłowej. Kościół, zamiast występować przeciwko pracy dzieci, przyklaskiwał „chrześcijańskim wartościom pracy” i twierdził, że cierpienie jest elementem Bożego planu. Dzieci pracujące od czwartego roku życia w fabrykach to nie wyjątek, lecz norma tamtych czasów, usankcjonowana zarówno przez przemysł, jak i przez duchowieństwo.
Chrześcijańska filantropia – czy to zmienia system?
Przemiana Scrooge’a pokazuje jednostkowe miłosierdzie jako rozwiązanie problemów społecznych. Ale czy gesty filantropii mogą naprawić systemową niesprawiedliwość? Kościół od wieków promuje dobroczynność jako formę „zbawienia duszy”, zamiast działać na rzecz zniesienia nierówności, które sam współtworzył. Dickensowska bajka nie zmienia systemu – usprawiedliwia go, sugerując, że wystarczy kilku „dobrych chrześcijan”, by świat stał się lepszy.
Kapitalizm i chrześcijaństwo – sojusz opresji
Rewolucja przemysłowa i kapitalizm były wspierane przez Kościół, który sankcjonował pracę dzieci, nierówności społeczne i wyzysk jako „naturalny porządek rzeczy”. Gdy Ebenezer Scrooge staje się „lepszym człowiekiem”, to nie system się zmienia, lecz moralny wizerunek jednostki. Tak jak w XIX wieku, tak i dziś chrześcijańskie idee wykorzystywane są do usprawiedliwiania kapitalistycznego porządku i zrzucania odpowiedzialności na indywidualne „grzechy” zamiast systemowych problemów.
Dlaczego w ogóle potrzebujemy Scrooge’ów?
Historia uczy nas, że bez systemowej zmiany nie da się zbudować sprawiedliwego świata. Chrześcijańska retoryka współczucia to narzędzie kontroli – moralne pocieszenie dla biednych i wygodna wymówka dla bogatych. Zamiast liczyć na przemianę kolejnego Scrooge’a, musimy zdemaskować rolę religii w podtrzymywaniu nierówności.
źródło: Wyborcza.pl