Boże Narodzenie bez Boga: Tradycja, która wykracza poza religię

Każdego roku, wraz z nadejściem grudnia, w przestrzeni publicznej rozpoczyna się swoista debata: „ateiści kontra święta”. Z perspektywy Polski, gdzie Boże Narodzenie od dawna jest niemalże instytucją, może to wydawać się temat egzotyczny. Jednak na Zachodzie, szczególnie w Stanach Zjednoczonych, coroczne spory o miejsce religijnych symboli w świętowaniu są na porządku dziennym. Znanym przedstawicielem tej dyskusji jest David Silverman, który regularnie występuje przeciwko chrześcijańskiej dominacji nad świętami, twierdząc, że jest to święto przesilenia zimowego, które może obchodzić każdy – niezależnie od wyznania.

Silverman nie krytykuje samego świętowania. Jego zarzuty dotyczą religijnej monopolizacji, w wyniku której chrześcijaństwo wyklucza inne tradycje czy światopoglądy. Jego kampanie nie są pozbawione kontrowersji – od skarg na żywe szopki, po przypadki oskarżeń o obrazę uczuć „niereligijnych”, jak w słynnej sprawie Rudolfa Czerwononosego. Te spory mogą się wydawać absurdalne, ale ukazują pewne ważne pytania: do kogo należą tradycje świąteczne? I czy można je uznać za uniwersalne?

Polskie święta – religijne czy eklektyczne?

Polska rzeczywistość świąteczna różni się od amerykańskiej. U nas trudno wyobrazić sobie wigilię bez sianka pod obrusem, łamania się opłatkiem czy śpiewania kolęd. Ale czy rzeczywiście większość tradycji, które celebrowane są w polskich domach, ma korzenie chrześcijańskie? Przykładów, które mogą zaskoczyć, jest wiele.

Choinka – symbol, który trudno sobie wyobrazić bez święt, nie ma nic wspólnego z biblijną historią narodzin Jezusa. Podobnie święty Mikołaj, znany dziś jako uśmiechnięty krasnolud w czerwonym kubraku, pochodzi z marketingowej wizji Coca-Coli, a nie z Ewangelii. Nawet tradycja 12 potraw na wigilijnym stole jest raczej wynikiem folkloru niż chrześcijańskiej teologii. Jeśli wiernie trzymać się narracji biblijnej, należałoby wymyślić nową ewangelię, w której mędrcy przywożą nie tylko mirrę, kadzidło i złoto, ale także rower i zestaw garnków Zeptera dla świętej rodziny.

Absurd Mikołaja i innych tradycji

Jednym z najbardziej kontrowersyjnych elementów świąt jest postać świętego Mikołaja. Dlaczego rodzice konsekwentnie podtrzymują wśród dzieci wiarę w istnienie brodatego jegomościa, który przynosi prezenty, przelatując saniami przez niebo? Czy wprowadzenie dziecka w świat tej legendy ma jakikolwiek sens poza chwilową radością? Wydaje się, że jest to jedynie nieszkodliwa bajka, ale czy na pewno? Czy nie uczymy w ten sposób dzieci, że warto być dobrym jedynie w obawie przed karą lub w nadziei na nagrodę? Takie podejście może rodzić pytania o fundamenty moralności i wartości, jakie chcemy przekazywać młodym pokoleniom.

Święta jako przestrzeń uniwersalna

Zamiast skupiać się na konfliktach „religia kontra tradycja”, warto zastanowić się nad świętami jako przestrzenią uniwersalną. Boże Narodzenie to dzisiaj o wiele więcej niż tylko religijne obchody narodzin Jezusa. To czas spotkań z bliskimi, refleksji, pomagania innym i radości z drobnych gestów. Czy nie jest to wartość, która powinna łączyć ludzi niezależnie od ich wyznania?

Dla ateistów i antyklerykałów Boże Narodzenie może być czasem refleksji nad tym, jak tradycje religijne przenikają do życia codziennego, często w sposób narzucający się całemu społeczeństwu. Czy nie powinniśmy odważyć się na redefinicję tych święt, oddzielając ich istotę od dogmatów i religijnej retoryki? Boże Narodzenie może być świętem przesilenia, celebracją wspólnoty czy po prostu chwilą wytchnienia od codziennych problemów. Nie potrzebujemy mitycznego Mikołaja ani boskiego dziecięcia, by cieszyć się tym czasem.

Zatem zamiast zastanawiać się, czy święta są wystarczająco chrześcijańskie czy ateistyczne, doceńmy ich uniwersalny charakter. Bo święta, podobnie jak my sami, są wypadkową różnych wpływów, tradycji i kultur. W tym tkwi ich prawdziwa magia i siła, która pozwala nam spojrzeć na świat z dystansu i refleksją nad tym, co naprawdę się liczy.


Autor: Admin