Na wstępie powiem, że często w podręcznikach przedstawia się rezultaty myślenia filozofów za pomocą kilku formuł-haseł i dlatego niektórzy mają często do czynienia z czymś zgoła dziwnym i niezbyt zrozumiałym. Dlatego postaram się napisać swoje poglądy w sposób jak najbardziej prosty, aby przesłanie było jednoznaczne i każdy mógł zrozumieć o co chodzi. Świadomie pomijam terminy ściśle filozoficzne, które bez znajomości filozoficznej aparatury językowej mogą być niezrozumiałe… Powinienem zacząć od teorii poznania, bo ona ma nadrzędną moc, czyli w zależności od tego w jaki sposób rozumuję to taki mam pogląd na rzeczywistość, ale oczywiście nie jest tak, że myślenie warunkuje byt, to byłoby nieporozumienie i absurd! Zacznę więc od teorii bytu, bo zdolność myślenia wypływa zdecydowanie z bytu, i to z bytu wyłonił się człowiek a wraz z rozwinięciem jego układu nerwowego powstała świadomość, ale o tym w kolejnych wątkach…
Istnieją dwa zasadnicze działy filozoficzne w oparciu o które przybliżę swoje poglądy:
Teoria bytu (Ontologia)
Teoria poznania (Epistemologia)
Dopiero z tych dwóch działów wyłania się filozofia społeczna czyli mój światopogląd:
Teoria bytu:
Centralnym problemem teorii bytu jak już wspomniałem wcześniej jest mianowicie to, co jest pierwotniejsze, wcześniejsze – materia czy świadomość(duch)? *(niekiedy przez innych pseudo filozofów świadomość nazywana jest „duchem”, pojęcie to jest nieporozumieniem w filozofii, bo nie ma sprzęgu z rzeczywistością, ale na temat takich pojęć powiem więcej omawiając zasady logiki, która jest narzędziem poznania). Tak samo jest w przypadku pojęcia „metafizyka”, którą niektórzy posługują się mówiąc o teorii bytu, nic bardziej mylnego, metafizyka zajmuje się irracjonalnymi problemami takimi jak np. natura i istnienie boga, i tak jak w średniowieczu metafizyka była służebnicą teologii tak dziś ci, którzy zajmują się „prawdami” wiary niech studiują teologię i niech nie obrażają filozofii, która rządzi się całkiem przeciwnymi argumentami tj. obiektywnymi i realnymi racjami wynikającymi ze stosunku poznającego podmiotu do zastanej rzeczywistości. Wracając do wyżej postawionego pytania, w zależności od tego jaką odpowiedź damy, staniemy na stanowisku materializmu lub idealizmu.
Materializm jako koncepcja filozofii jest istotnie związana z naukami szczegółowymi, zarówno przyrodniczymi jak i humanistycznymi, które dostarczają jej empirycznego materiału, jako teoria rzeczywistości jest syntezą teoryj lub wyników naukowych a także doświadczenia pozanaukowego oraz praktyki społecznej. Ogólnie rzecz biorąc, materializm odrzuca istnienie duszy, życia po śmierci, boga. Jest zatem obszerną teorią ewolucji, która wyjaśnia człowieka i cały świat, biorąc za punkt wyjścia ruch materii leżący u podstaw wrażenia co pozwala dostrzec, jak życie rodzi się z materii i jak świadomość wyłania się z życia.
Idealizm natomiast, już a priori, czyli zakłada z góry, jaka rzeczywistość jest, biorąc za swe źródło dogmaty religijne, na które składają się zbiory twierdzeń na temat boga lub świętości oraz ich relacji do człowieka i świata, różnego rodzaju kulty bóstw, sposoby nawiązywania i utrzymywania kontaktu z bogiem itp. Idealizm pojmuje rzeczywistość po prostu w sposób powszechnie przyjęty jako świat stworzony przez boga, który jest logiczny, zaplanowany i nie ma w tym żadnego przypadku jak np. w teorii ewolucji, w której nasze życie, żartobliwie mówiąc, powstało w wyniku „wygranej na loterii”, bo akurat zaszły takie czy inne czynniki, które sprzyjały warunkom, umożliwiając tym samym zaistnienie pierwszej formy życia. Idealizm jest kierunkiem, w który wpada się jak w sidła, bo większość ludzi z psychologicznego punktu widzenia domaga się od rzeczywistości czegoś nadzwyczajnego, jakiejś istoty, sensu istnienia itp., ale prawda jest okrutna i boli bardzo, zwłaszcza gdy się słyszy, że jako tako nie ma sensu w świecie, pomijając chyba tylko to, że jedyne co jest logiczne, sensowne i niezmienne to te zmiany, które objawiają się w zjawiskach przyrody. Potęga wzburzonych wód oceanu, uderzenia piorunów lub „siła wodospadu” robią duże wrażenie. Jeszcze większe wrażenie robią roztopione skały „wypluwane” przez wulkan, lub głazy spadające na Ziemię w postaci meteorytów, nie mówiąc o eksplozjach supernowych. Zjawiska takie jak wulkany, czy meteoryty pozwalają wyjaśniać np. zagadkę wymarcia dinozaurów. Do tego świetnie się one nadają, bo ich siła destrukcyjna jest oczywista. Ale gdzie jest ich siła twórcza? Takiej twórczej siły w skałach i piorunach nie ma, bo proces powstania życia to nie był proces twórczy, tylko przypadkowy! Niektórzy liczą prawdopodobieństwa powstania życia czy nawet świata. Wszystkim im życzę taniego papieru i dobrych kalkulatorów. Aby jednak nie przedłużać ich mąk, przypomnę znaną prawdę rachunku prawdopodobieństwa: zdarzenie przeszłe jest pewne. Znaczy to, że pojawienie się życia na Ziemi jest w 100% pewne, ponieważ już się to stało. Tak samo, jeżeli kupię los na loterii Lotto, trafię szóstkę i spytam: jakie jest prawdopodobieństwo mojej wygranej, to odpowiedź będzie brzmiała: jest pewne, ponieważ już wygrałeś. I dlatego idealiści chcą aby świat nie był przypadkowy, lecz logiczny, sensowny, bo przecież jest zaplanowany i stworzony przez twórczą siłę boga. Na temat tych idealistycznych skłonności powiem szerzej w podsumowaniu moich poglądów.
Przejdźmy do konkretów w naszym sporze pomiędzy idealistami a materialistami. Zajmiemy się teraz problemem istnienia duszy, życia po śmierci i boga, bo rozwiązanie tych problemów pozwoli nam zrozumieć słuszność racji na rzecz materializmu. Jeśli chodzi o duszę to od razu powiem, że jest pojęciem, które należy wyeliminować, z tegoż powodu jak wspominałem wyżej, że nie ma sprzęgu z rzeczywistością. Ja osobiście przez duszę rozumiem umysł, który charakteryzuje się takimi cechami jak samoświadomość, czyli zdolność do myślenia, czucia, kochania, pożądania, zazdrości, nienawiści itp. Człowiek nie może posiadać duszy, bo dusza jest rozumiana przez idealistów jako coś co może istnieć w oderwaniu od ciała i podlegać zgodnie z teorią religijną zbawieniu. Zadaję pytanie, jak świadomość (dusza) może istnieć bez ciała? Ciało na przykład w śmierci klinicznej może być podtrzymywane do życia przez respirator, ale jeśli umiera ciało to wraz z nim wygasa świadomość, świadomość nie może istnieć samoistnie, a to dlatego, że organizm człowieka jest konstrukcją monistyczną czyli ciało jest ściśle związane z układem nerwowym, który w wyniku rozwoju czyli poprzez relacje międzyludzkie, stopniowo powiększał objętość puszki mózgowej co da się zauważyć na przykład w formach pośrednich pomiędzy małpą a człowiekiem, gdzie wielkie skupienie neuronów (komórek nerwowych) tworzące zewnętrzną warstwę półkul mózgowych wytworzyło świadomość. Zatem dla idealistów dusza jest niematerialnym i nieśmiertelnym pierwiastkiem ożywiającym ciało i opuszczającym je w chwili śmierci. Pojęcie duszy powstało na etapie wierzeń pierwotnych wg których wiara w duchy jest niezbędnym minimum do powstania religii. Duch jako substancja intelektualna, nie mająca w swej strukturze materii jest określana przez idealistów jako dusza ludzka i dlatego niekiedy w znaczeniu potocznym, powszechnym nazywana jest myśleniem, świadomością co oczywiście jest nie do przyjęcia przez materialistów. Mówi się także o kulturze duchowej, która jest zbiorem myśli wynikających z naszego dorobku historycznego, wszystko to jest prawdą jeśli chodzi o naszą kulturę, ale materialiści nie używają pojęcia „duchowość”, zamiast mówić o kulturze duchowej mówią o kulturze umysłowej, z tych dwóch pary pojęć tj. duch i umysł, wybierają zdecydowanie umysł, bo jest naturalnie związany z rzeczywistością w której żyjemy, duch jest pojęciem wieloznacznym i pełni określoną rolę przede wszystkim w różnych formach religijnych.
Idąc dalej, jeśli chodzi o życie po śmierci, jest ono związane z reinkarnacją, czyli koncepcją pośmiertnego życia jako wiary w nagrodę lub karę pośmiertną, jest odradzaniem się duszy zmarłego człowieka w innym ciele. Taka teoria jest też niemożliwa, bo jest niemożliwością aby dusza mogła samoistnie bez ciała wędrować w tzw. „Zaświatach”. Oczywiście łatwo jest zaprzeczać temu wszystkiemu, ale ta krytyka poparta jest tak prostym do zrozumienia argumentem, chodzi mianowicie o to, że taka jest anatomia ludzkiego ciała, a jeśli chodzi o uzasadnienie psychiki naszych zachowań, to ludzie potrzebują sensu w świecie i kogoś kto zagwarantowałby im wolność, mało tego, zagwarantowałby długowieczność!! Jeśli słyszy się, że życia po śmierci nie ma, to zaczyna pojawiać się lęk i ból a potem związana z tym bezradność, dlatego taka nauka jak psychologia, już dawno odpowiedziała na takie uczucia związane z lękiem przed śmiercią, brakiem sensu w rzeczywistości: Człowiek jako inteligentne stworzenie, które czasem zachowuje się jako najbardziej bezradne ze wszystkich zwierząt, potrzebuje duchów, bogów aby czuć się bezpiecznie w rzeczywistości, bo nadzieja na przyszłość daje mu poczucie sensu istnienia w teraźniejszości, więcej na ten temat znajdzie się w podsumowaniu…
Przejdźmy do problemu istnienia boga. Zacznę od tego, że w większości zgrupowań religijnych najpierw mówi się że bóg jest, a dopiero potem w niego się wierzy. Jak można mówić że coś jest, skoro nikt tego nie udowodnił? Oczywiście wierzyć można we wszystko, w każde pojęcie, które nasunie się nam na język, ale jak już mówiłem wcześniej, należy odrzucić pojęcia, które nie mają odbicia w rzeczywistości. Jeśli chodzi o dowody na istnienie boga, to sprawa przedstawia się następująco: nie ma dowodów na istnienia boga, ale ktoś mógłby zarzucić mi, że nie ma też dowodów na nieistnienie boga. Zgadza się, uważam, że oba argumenty stoją na beznadziejnych pozycjach. Problem polega na czymś zdecydowanie innym, mianowicie na tym, że materialiści, którzy są obiektywnymi poszukiwaczami racjonalnych rozwiązań, nie muszą udowadniać, że boga nie ma. Oni zajmują się zgoła naprawdę czymś innym, swoją uwagę kierują na zjawiska, które występują w przyrodzie i na nasz stosunek do nich. A jeśli nawet podejmują debatę na ten temat, to tylko dlatego aby prędzej czy później wstrzymać się od sądu, bo jeśli czegoś nie są pewni to lepiej wstrzymać się od sądu. „O tym, o czym nie mogę powiedzieć, należy milczeć!” Ale w przypadku idealistów sprawa wygląda na odwrót, najpierw mówią jak pisałem wcześniej, że bóg istnieje, a potem w niego wierzą. To tak samo jakby ktoś mówił przed Newtonem, że prawda o prawie ciążenia istnieje, i to bez żadnych dowodów a potem w nią wierzył. A zatem jak może istnieć prawda, która nie została jeszcze stwierdzona a nosi już miano prawdy? Przecież chodzi tu, w przypadku prawa ciążenia nie o fakt spadania kamienia na Ziemię, który miał miejsce przed Newtonem, ale o prawdę, a prawda przecież istnieje tylko w naszych sądach, wnioskach, które stwierdzają taki fakt, więc jeśli nie ma faktów, nie ma człowieka w ogóle, to nie ma sądów, wnioskowań, w ogóle znikają wszystkie wartości, które wynikają ze stosunku poznającego podmiotu do niezależnie istniejącej rzeczywistości.
Zastanawiacie się zapewne dlaczego wszedłem na drogę prawdy, otóż prawda jest tym do czego dążymy, jest tym, co w filozofii jest najważniejsze! Mówiąc „dążymy” nie oznacza to wcale jakby znów chcieli idealiści, że dążymy do odkrywania prawdy już istniejącej, ale jeszcze nie poznanej, że prawda jest w świecie, bo świat jest sensowny, bo bóg stworzył prawdy w świecie, które my teraz odkrywamy, tak jak np. Kolumb odkrył Amerykę lub Newton prawo ciążenia. I tym samym poruszając temat prawdy, możemy przejść do teorii poznania, w której na temat statusu prawdy powiem więcej, bo prawda jest celem poznania, a jego narzędziem nasza logika poznania.
Teoria poznania:
W życiu potocznym zakładamy, że można poznawać otaczającą nas rzeczywistość i nie interesuje nas jak dokonuje się cały proces poznania czy też, jakie zabiegi są potrzebne by dał on w efekcie wartościowe rezultaty. Nie zastanawiamy się też, czy i w jaki sposób jest w ogóle możliwe wejrzenie w obiektywny świat. Takie problemy rozważane są dopiero na gruncie epistemologicznym. Chodzi mianowicie o to, co jesteśmy w stanie poznać, jaki jest zasięg naszych poszukiwań badawczych, inaczej mówiąc chodzi o problem możliwości poznawczych człowieka. Problem ten należy zacząć od omówienia znów dwóch przeciwstawnych stanowisk tj. idealizmu i realizmu epistemologicznego.
Stanowisko idealizmu charakteryzuje się zakwestionowaniem poglądu, że akty i czynności poznawcze człowieka kierują się na przedmioty obiektywnego świata. Idealiści twierdzą, że obiektem naszej działalności poznawczej nie może być rzeczywistość, która istnieje niezależnie od człowieka, ponieważ wg ich mniemania mamy ciągle do czynienia z własnymi przeżyciami albo z pewnymi konstrukcjami naszego umysłu. Natomiast realiści twierdzą, że w procesie poznania stykamy się z czymś obiektywnym, a nie tylko z własnymi przeżyciami czy konstrukcjami. Możliwości poznawcze ściśle wiążą się z głoszonym przez realistów monizmem materialistycznym, który wyklucza z obszaru rozważań byt duchowy i jego związki z bytem materialnym. Pozostaje jedynie otaczająca nas rzeczywistość materialna w całym bogactwie jej przejawów. Jedynym bytem jest materia, a psychika stanowi szczególną funkcję jej form, które osiągnęły wysoki poziom organizacji wewnętrznej zarysowując tym samym ontologiczne tło problemu możliwości poznawczych człowieka. W idealizmie epistemologicznym mamy do czynienia przeważnie albo z problemem psychologizmu, który jest następstwem relatywizmu i subiektywizmu gatunkowego, albo z problemem ontologizacji prawdy. Na przykład taki słynny filozof jak Kant, który jako niby dokonał przewrotu kopernikańskiego, bo odwrócił sposób rozumowania tzn. dotychczas filozofowie sądzili, że charakter treści poznawczych umysłu ludzkiego jest określony przez to, na co on się kieruje, że podmiot dostosowuje się do przedmiotu, natomiast Kant był przeciwnego zdania, to umysł kształtuje to, co poznaje, przedmiot musi stosować się do podmiotu.
Jakie są tego konsekwencje, zaraz powiem. Z całym szacunkiem dla Kanta i jego umiejętności, które były uwarunkowane możliwościami epoki w której żył, muszę powiedzieć, że jego teoria jest jednym wielkim nieporozumieniem, choć intencje tegoż filozofa były wielkie, bo chciał pokazać jak możliwe są nauki takie jak matematyka i czyste przyrodoznawstwo, lecz w konsekwencji swoiste postaci psychologizmu i płynącego z niego relatywizmu zaczynają dominować w jego teorii poznania. Według Kanta konieczne i wystarczające warunki wiedzy naukowej znajdują się w strukturze świadomości ludzkiej tj. w apriorycznych formach naoczności zmysłowej (przestrzeń, czas, kategorie intelektu) tej specyficznej ludzkiej świadomości, pomijając już błędność samej koncepcji form apriorycznych, czyli cały obraz rzeczywistości, cała wiedza naukowa uzależniona jest w tym wypadku od struktury organizacyjnej naszego umysłu.
Tak więc, wiedza naukowa, która powinna być wiedzą obiektywną, jest naprawdę wiedzą tylko dla nas, ludzi, bo zależy od przypadkowego typu struktury poznającego, w tym przypadku gatunku jakim jest człowiek, stąd relatywizm gatunkowy. Toteż ile by było gatunków w świecie, tyle byłoby też koncepcji rzeczywistości, czyli tak naprawdę ta różnorodność gatunków jeśli takowa by zaistniała, nie dałaby nam odpowiedzi jaka nasza rzeczywistość jest, i dlatego w teorii Kanta pojawia się też sceptycyzm, bo filozof ten mówi, że rzecz sama w sobie (zjawiska) jest niepoznawalna, bo zależy od możliwości poznawczych naszego umysłu. A przecież rzeczywistość jest poznawalna pomimo ogromnej złożoności świata! Człowiek jest w stanie sięgnąć po najgłębsze tajemnice świata i właściwie nie ma kresu dla naszej odkrywczej działalności. Wprawdzie długo trwało, zanim człowiek zaczął się orientować tylko w swym najbliższym otoczeniu, lecz z biegiem czasu odsłaniały się przed nim coraz dalsze tereny, a dawniej tajemnicze zjawiska stawały się coraz w większym zakresie zrozumiałe i naturalne. Dziś widzimy, że tysiące problemów, które kiedyś w przeszłości były nieznane, a nawet uchodziły wręcz za niemożliwe do poznania, zostało z biegiem lat i stuleci zbadanych i poznanych. Ludzkość poznała ukształtowane planety, na której żyje, jej położenie w układzie słonecznym, nauczyła się leczyć choroby, które były kiedyś nieuleczalne, dokonała zdumiewających wynalazków technicznych. Historia każdej dyscypliny naukowej jest jednym pasmem aktów poznawczych, tych drobnych i o wielkim znaczeniu, powiększających naszą znajomość danej dziedziny rzeczywistości. Jeśli w ciągu kilku tysięcy znanych nam lat rozwoju cywilizacji ludzkość zdołała poznać tak wiele, to nie ma powodów twierdzić, że ten nieustanny proces postępu wiedzy ludzkiej ulegnie zahamowaniu lub nagłemu zatrzymaniu. Zresztą obecne tempo rozwoju nauki jest jeszcze większe, a problemy, na których wyjaśnienie czekano dawniej przez stulecia, wymagają dziś kilkunastu czy kilku badań.
Ale powracając do krytyki idealizmu epistemologicznego, przejdźmy do następnego problemu, mianowicie tematu prawdy, a raczej bardziej wypływającego z idealizmu, problemu ontologizacji prawdy. Niektórzy filozofowie chcąc uwolnić się od psychologizmu odrywają prawdę od podmiotu poznającego i w ten sposób ontologizują ją. Ontologizacja prawdy sprawia, że nie odróżnia się pojęcia prawdy od obiektywnego stanu rzeczy. Wywnioskować można z tego, że prawda czerpie swą ważność sama z siebie. Prawda ma ważność absolutną. Coś może mieć ważność, może być ważne dla czegoś, dla kogoś, ale przecież prawda, jeśli ma ważność to tylko w stosunku do podmiotu poznającego. Nie ma sensu mówić o ważności prawdy dla nikogo. Powstaje pytanie, czy można mówić o ważności czegoś w oderwaniu od tego, dla czego powinna istnieć ta ważność. „Ważność” jest pojęciem relacjonalnym i w oderwaniu od swego korelatu nie ma sensu. Wygląda na to, że, nie określony związek realnych zjawisk warunkuje prawdę, lecz prawda warunkuje obiektywny stan rzeczy. Poza przestrzenią i czasem istnieje idealny świat prawd i ten świat idealny konstytuuje realny świat bytu. Z drugiej strony, uznanie zależności prawdy od struktury gatunku poznającego prowadzi nas z koniecznością do relatywizmu -> gatunek podmiotów poznających jest miarą rzeczy (prawdy). Ile jest gatunków, tyle też może być prawd, wraz ze zmianą struktury gatunku zmienia się prawda. O tym już mówiliśmy i wiemy do czego to prowadzi. Ale twierdząc, że prawda taka jak np. 2×2=4 (i wiele innych prawd tego typu), skoro została poznana, pozostaje prawdą niezależnie od tego, kto ją poznał: ludzie czy inne istoty jest nie do utrzymania. Właśnie taka prawda jak „2×2=4”, może być prawdą tylko wtedy kiedy istnieje podmiot poznający o takiej strukturze organizacyjnej umysłu, który tą prawdę może poznać. Dla innych istot prawda „2×2=4” mogłaby nie mieć żadnego znaczenia. W naszym rozumieniu prawda ta ma powszechne zastosowanie, ale to nie oznacza, że jest to prawo konieczne, a tym bardziej, że istniało wcześniej za nim wyłonili się ludzie na naszej planecie, bo nie wiadomo czy w ogóle istoty samoświadome by powstały. Zatem nie może istnieć jedna idealna prawda dla wszystkich możliwych gatunków istot poznających, ponieważ to zależy od struktury organizmów, które są w stanie ją poznać.
Idealiści z pewnością opowiedzieliby się jak już mówiłem wcześniej za logicznością naszego świata, który jest dziełem absolutnym lub jeszcze lepiej, jest dziełem myśli bożej. My tylko ujmujemy myśli/prawdy boże, które są zapisane w porządku świata. Zatem prawdy nie tworzy żadna świadomość poznająca. Nauka wprawdzie istnieje, ale nie realnie jako byt przedmiotowy, lecz idealnie jako system prawd absolutnych (czyt. bożych). Twierdzenie, że prawda jako treść naszych przedstawień, pojęć nie zależy od człowieka, od ludzkości, od podmiotu, że jest jedna, bezczasowa – jest po prostu niemożliwe, bo nie ma prawdy dla nikogo, jest tylko prawda dla nas ludzi, którzy myślą, a nie ujmują myśli/prawdy, które są od nas niezależne. Podsumowując temat prawdy, trzeba po pierwsze stwierdzić, że prawda to sąd lub zdanie prawdziwe! Jeśli więc przedmiot, o którym mówimy, że jest złoty, a w rzeczywistości jest, dajmy na to, mosiężny, to fałszywością nie odznacza się on sam, lecz nasza o nim wypowiedź. Po drugie, prawdziwość lub fałszywość nie przysługuje wszystkim typom zdań, lecz jedynie zdaniom orzekającym, a więc albo twierdzącym, że jest tak a tak, albo przeczącym, że jest tak a tak. Inne rodzaje zdań, jak zdania pytające, rozkazujące nie mogą być rozpatrywane z punktu widzenia ich prawdziwości i fałszywości. Nie ma bowiem w ogóle sensu zastanawiać się, czy pytanie „Dlaczego dziś jest brzydka pogoda?” jest prawdziwe. Może ono być sensownie lub bezsensownie postawione, ale jako zdanie niczego nie stwierdzające wyjęte jest spod kwalifikacji prawdziwości lub fałszywości.
Materialiści nawiązują do definicji prawdy podanej przez Arystotelesa czyli prawda rozumiana jako sąd zgodny z rzeczywistością. Brzmi ono: Veritas est adaequatio rei et intellectus („prawda polega na zgodności rzeczy i umysłu”). Ogromny walor arystotelesowskiego określenia prawdy polega na tym, że uzależnia ono prawdziwość sądu czy zdania od obiektywnej rzeczywistości. Naszym zadaniem jest zwrócić się poznawczo ku przedmiotom otaczającego świata i tak urabiać własne mniemania o nich, aby wyeliminować sprzeczność między subiektywnym ujęciem a obiektywnym wyglądem tego, co poznajemy. Punktem odniesienia dla tego, kto chce, by jego wiedza była prawdziwa, jest zawsze rzeczywistość istniejąca w sposób niezależny od człowieka. Natomiast osobiste życzenia, przekonania, wierzenia, powinny zejść na plan dalszy, nie mieć wpływu na prawdziwość naszych rezultatów poznawczych. Jeśli człowiek chce dać świadectwo prawdzie, nigdy nie może naginać rzeczywistości do swych przeświadczeń i mniemań, lecz musi liczyć się – choćby przychodziło mu to z trudem – z obiektywnymi faktami. O prawdzie nie może też decydować sam autorytet osoby lub instytucji, czy to będzie profesor, czy jakiś inny pracownik naukowy bądź sąd lub kościół, zawsze ktoś kto wygłasza zdanie musi liczyć się z obiektywną rzeczywistością.
Wszelkie subiektywizowanie wiedzy prowadzi w końcu do innej lub bardziej rażącej niezgodności z rzeczywistością, a tym samym do twierdzeń, które nie mogą odznaczać się prawdziwością. Najwyższym kryterium jest przede wszystkim praktyka, konkretna działalność, w której człowiek analizuje otaczający go świat, np. czynności podjęte w laboratorium naukowym, jak i w zakładzie produkcyjnym, w pracy wychowawczej, jak i w pracy na roli itp. We wszystkich tych sytuacjach człowiek przystępujący do działania rozporządza niezbędną dla właściwego jego wykonania wiedzą. I właśnie robiąc coś, pracując na możność bezpośredniego weryfikowania poznania, którym dysponuje, po rezultatach swej działalności przekonuje się, czy adekwatnie ujęło ono rzeczywistość, z którą przyszło mu się zmagać, czy potwierdza się jego wiedza, czy jest ona prawdziwa. Praktyczne zweryfikowanie przynosi ostateczną odpowiedź na pytanie, którym sądom czy zdaniom wolno przypisać prawdziwość. Oczywiste jest, że każdy ujęty w formę zdaniową rezultat poznawczy, każda teoria złożona z wielu zdań – musi czynić też zadość wymaganiom logiki, ale też nie należy traktować kryteriów formalno-logicznych jako absolutnych, wystarczających do stwierdzenia prawdziwości danych zdań. Niemało było przecież przypadków, gdzie niektóre zdania, pojęcia, okazywały się tylko grą słów, co prowadziło w konsekwencji do werbalizmu czyli intelektualnej skłonności do przypisywania większej wagi słowom niż myślom i w istocie nic nie wyjaśniało.
Omówimy teraz krótko ogólny zarys procesu obiektywnego poznania i tworzenia pojęć abyście mogli mieć o nim prawidłowe wyobrażenie. Jeśli bowiem zaznajomimy się z kierunkiem tego procesu, jasne staną się nam zasadnicze rysy poglądu materialistów na interesujący nas tutaj problem poznania. Gdy spoglądamy na rozwój ludzkich możliwości i umiejętności poznawczych, począwszy od małego dziecka a skończywszy na dojrzałym człowieku, to zauważymy, że pierwsze zetknięcie ze światem odbywa się za pośrednictwem zmysłów. Najprostszym rezultatem poznawczym doświadczenia zmysłowego jest wrażenie, czyli odbicie pojedynczej cechy danego przedmiotu lub zjawiska. Wrażenia wzrokowe, słuchowe, smakowe lub dotykowe umożliwiają nam fragmentaryczne poznanie rzeczy. Treść wrażeń zależy nie tylko od przedmiotu, lecz również od budowy i sprawnego działania narządów zmysłowych poznającego podmiotu.
Tak naprawdę w poznaniu zmysłowym świata zewnętrznego dominują nie wrażenia, lecz spostrzeżenia. Spostrzeżenie stanowi całościowe odbicie jakiegoś przedmiotu lub zjawiska, obejmuje różne jego cechy i właściwości. Wrażenia i spostrzeżenia powstają w wyniku aktywnego kontaktu zmysłowego z bezpośrednio obecnym przedmiotem. W świadomości człowieka obrazy zmysłowe pojawiają się także wówczas, gdy rzeczy nie są dane, gdy oddalone są w czasie i przestrzeni. Powstają wtedy tzw. wyobrażenia, które tworzą się na podstawie dawniejszych spostrzeżeń. Wyobrażenia to innymi słowy twory wyobraźni, obrazy przedmiotów nigdy nie widzianych, a może nawet wcale nie istniejących. Nie należy jednak sądzić, że są one całkowicie niezależne od doświadczenia, że człowiek tworzy je w zupełnym oderwaniu od rzeczywistości. Nawet bardzo wybujała fantazja nie potrafi wyobrazić sobie czegoś, co nie miałoby żadnego odpowiednika w świecie. Choć różnego rodzaju wyimaginowane pojęcia np. smoki, anioły, syreny itp. nie istnieją realnie to zawsze odnajdujemy w nich składniki, które składają się z elementów przedmiotów występujących w rzeczywistości.
Proces poznania oczywiście nie kończy się na zmysłowym kontakcie z rzeczywistością. W związku z rozwojem mowy kształtuje się myślenie a z nim stopniowo tworzą się pojęcia i sądy. Pojęcia odnoszą się do pewnych klas przedmiotów, są poznawczym ujęciem cech istotnych, które są wspólne tym przedmiotom. Posługując się pojęciami formułujemy różne sądy. Na poziomie poznania rozumowego pojawiają się i stopniowo doskonalą takie operacje myślowe, jak np. abstrahowanie, uogólnianie, definiowanie, wnioskowanie. W efekcie poznanie osiąga swój drugi, wyższy etap poznania logicznego. Człowiek nie ogranicza się już do percepcji zmysłowej świata, ale abstrakcyjnie myśli, tworzy pojęcia o różnym stopniu ogólności, wyciąga wnioski i wartościuje. Pojęcia umożliwiają człowiekowi dochodzenie do wniosków ogólnych w rozumowaniu, pozwalają na tworzenie coraz wyższych syntez naukowych. Dopiero na drodze umysłowej możemy sobie uprzytomnić charakter i zakres rozmaitych prawidłowości przyrodniczych i społecznych, których znajomość usprawnia wszelką działalność ludzką.
Należy jednak pamiętać, że etapy poznania zmysłowego bądź rozumowego nie można rozpatrywać osobno! Jeśli ktoś uznaje tylko poznanie zmysłowe to tak naprawdę jest „ślepym” empirystą, jego poznanie skupia się tylko wokół zmysłów co w rezultacie daje subiektywne wyniki. Poznanie takie jest wtedy idealizmem subiektywnym tj. poglądem wg którego istnieją tylko składniki doświadczenia czyli świat zewnętrzny redukuje się do treści psychicznych. Rzeczywistość przestaje istnieć obiektywnie w stosunku do ludzkiej świadomości i jest jedynie jej korelatem, wytworem samego postrzegania zmysłowego. I jeśli także ktoś uznaje tylko poznanie rozumowe to musi się liczyć z tym, że całkowite pomijanie roli doświadczenia w procesie poznania prowadzi do wysoce spekulatywnych koncepcji, w których obraz rzeczywistości staję się częstokroć sztuczną myślną konstrukcją.
Rozum, odcięty od współdziałania ze zmysłami, traci kontakt z otaczającym nas światem i – zamiast udoskonalić wiedzę o nim – tworzy koncepcje odbiegające od rzeczywistości. To pomijanie zmysłów stawia zresztą samych racjonalistów przed poważną trudnością teoretyczną. Jeśli, zgodnie ze stanowiskiem apriorystycznym, żaden składnik poznania nie opiera się bezpośrednio lub pośrednio na doświadczeniu, to w takim razie rozum byłby zdany wyłącznie na siebie. Skąd jednak czerpałby wiedzę, do której dochodzi? Jak w ogóle byłby w stanie rozpocząć swą działalność poznawczą? Na te pytania wielu idealistów odpowiada, że człowiek rodzi się już z wiedzą, że przynosi na świat pewne gotowe pojęcia. W umyśle ludzkim jest więc złożony jakiś zasób wiadomości, które z czasem uaktywniają się, dochodzą do głosu. W ten sposób umożliwione zostaje samodzielne dochodzenie do prawdy przez rozum.
Prawdy są już gotowe, z góry wyryte w umyśle każdego. Pozostaje tylko zdać sobie z nich sprawę i przyjąć je jako coś zupełnie oczywistego, nie wymagającego żadnego sprawdzania. Ale nasuwa się pytanie, w jaki sposób człowiek został w te prawdy wyposażony. Np. taki wielki filozof Platon ucieka się tutaj do mitu i twierdzi, że dusza przed wcieleniem się przebywała w świecie idej i tam naocznie się z prawdą stykała. W ten sposób nabyła wiedzę, która później ożywa w człowieku. Kartezjusz natomiast sądził, że to bóg sprawił, iż umysł ludzki posiada jakieś pojęcia wrodzone. No cóż, sorry wielki Platonie i Kartezjuszu, ale jest to bardzo prymitywny pogląd! Dlaczego? A to dlatego, że poznanie ludzkie jest w całym swoim zakresie nabyte. Człowiek nie dziedziczy jakichkolwiek wiadomości o świecie. Nie znaczy to, że w ogóle nie istnieje dziedziczność. Zgodnie ze współczesnym stanem genetyki trzeba uznać, że są pewne elementy wrodzone. Świadczą o tym rozmaite dyspozycje indywidualne, zarówno pozytywne (np. talenty artystyczne), jak i negatywne (np. skłonności do niektórych schorzeń). Biorąc jednak biochemiczne i fizjologiczne mechanizmy warunkujące takie zjawiska w sferze psychiki, to wydaje się pewne, że są to tylko dyspozycje, które mogą się rozwinąć, bądź też wcale się nie ujawnić. Nigdy natomiast nie mamy do czynienia z konkretną, gotową wiedzą, która by się w trakcie życia samorzutnie ujawniała!!! Prawdziwe poznanie jest syntezą tych dwóch rodzajów poznania tj. zmysłowego i rozumowego. Rozwój tego procesu poznania pokazuje bowiem, że najpierw kształtują się rozmaite sposoby zmysłowego percypowania świata, które przynoszą pierwsze wiadomości o nim. Później dopiero dochodzi do głosu umysłowe, racjonalne poznanie.
Oczywiście, błędne byłoby mniemanie, że proces poznania przebiega u człowieka zgodnie z podaną właśnie kolejnością owych etapów. Nie jest tak, iż człowiek najpierw odbiera oderwane wrażenia zmysłowe, po chwili zaczyna spostrzegać całościowo, jeszcze po pewnym czasie zaczyna sobie coś wyobrażać, a dopiero potem przechodzi do etapu poznania rozumowego, a więc abstrahuje, wnioskuje. Faktycznie, etapy poznania i ich poszczególne elementy, ściśle wiążą się ze sobą, dopełniając się wzajemnie, towarzysząc sobie niemal jednocześnie. Człowiek myśli spostrzegając i angażując wyobraźnię, a spostrzega myśląc! Ogólnie rzecz biorąc, poznanie to spostrzeganie zmysłowe, które na drodze abstrakcji za pośrednictwem rozumu buduje pojęcia ogólne. Tylko, że z tymi pojęciami bywa różnie jak już wspominałem wyżej. O pojęciach jeszcze powiem, gdyż dochodzimy do momentu kulminacyjnego.
W dziejach filozofii miał miejsce bardzo ważny spór, który dalej jest aktualnym problemem. Mianowicie spór o uniwersalia a dokładnie o przedmioty ogólne. Treścią sporu było, czy pojęciom ogólnym odpowiadają przedmioty rzeczywiste, a jeżeli odpowiadają, to jakie. Czy rzeczywistość składa się z samych przedmiotów jednostkowych i konkretnych, czy też ogólnych i abstrakcyjnych. Dla teologów, którzy mówią nie o konkretnych faktach przyrody, lecz o przedmiotach nadprzyrodzonych, o bogu i jego własnościach, więc o tym, co ująć można tylko pojęciem, a nigdy spostrzeżeniem, zagadnienie to ma bardzo ważne znaczenie. Musi im zależeć na tym, aby pojęciom ogólnym odpowiadał byt, bo inaczej pojęcie „bóg” nie miałoby żadnego odbicia w rzeczywistości. W filozofii jest to tzw. realizm pojęciowy, czyli uznawanie, że pojęciom odpowiadają realne rzeczy. Oczywiście, niech nikogo nie zmyli pojęcie realizmu, które w epistemologii przeciwstawiane jest idealizmowi. W tym problemie natury pojęć realizm ma inne zastosowanie, oznacza mianowicie realne istnienie poza przedmiotami fizycznymi także przedmiotów ogólnych. Ci skrajni pseudo realiści pojęciowi mieli np. za wzór Platona, wedle niego pojęciom odpowiadały idee, które są realne i nie tylko od rzeczy niezależne, ale to właśnie rzeczy są zależne od nich. W porządku przeto logicznym i metafizycznym idee wedle tego poglądu były wcześniejsze od rzeczy, były przed rzeczami.
Platońska nauka o ideach daje nam znów niestety interpretację religijną, rzeczy pojmowane są jako myśli boże. Rzeczy są zależne od idej dlatego, że idee były dla boga wzorami przy tworzeniu rzeczy. Piękny mit! Są także realiści umiarkowani, którzy twierdzą, że pojęcia mają przedmioty realne, ale te nie są poza rzeczami, jak to mniemał Platon, lecz istnieją w gatunkowej formie i istocie każdej rzeczy. Np. przedmiotem pojęcia „człowiek” jest istota właściwa każdemu człowiekowi, a wspólna gatunkowi ludzkiemu. Oczywiście, jeśli istotę rozumiemy jako pojęcie, które opisuje człowieka jako zbiór cech mu przysługujących to można się z tym zgodzić, ale powstaje inne pytanie, mianowicie jaki jest sposób istnienia istoty człowieka, czy w z chwilą śmierci istota człowieka pozostaje nadal? Bo jeśli istota pozostaje nadal, to kto jest źródłem tej istoty? Czyżby znów bóg? Widzicie sami do czego to prowadzi, i jeszcze jedno, jeśli w rzeczach istnieją pojęcia ogólne, to niech zwolennicy tego poglądu pokażą nam jak istnieje np. istota tego co ogólne w człowieku (jego człowiekowatość), czy znów istnieje tak jak dusza lub prawda?
Na przykład następny wybitny filozof Husserl, twierdził, że istotę można oglądać naocznie. Husserl chce przejść bezpiecznie obok realizmu platońskiego: to, co ogólne, istnieje, ale nie istnieje realnie, nie ma go ani w świecie rzeczy materialnych, w przestrzeni, ani w świadomości – jest idealne. Ale powstaje jednak pytanie, jak możemy oglądać naocznie to, co ogólne. Weźmy na przykład kolor czerwony jako przykład dziesiątki razy powtarzany w jego Badaniach logicznych, a dokładnie „czerwoność” kawałka papieru. Jeśli czerwoność ta nie istnieje realnie w kawałku czerwonego papieru, to świadomość poznającego nie może oglądać czegoś takiego, co nie istnieje w nim realnie. Husserl mówi, że to, co ogólne, istnieje idealnie, a nie realnie, ponieważ nie istnieje w czasie. Zbadajmy sens pojęcia czasowości. Czy istnieje ciążenie w czasie? Oczywiście że tak, bo poszczególny fakt ciążenia tj. spadanie danego kamienia na ziemię, ruch Ziemi dokoła Słońca itp. przebiega w czasie, a do dlatego, że ciążenie istnieje realnie w obiektywnym, materialnym świecie, jest wieczne i w tym sensie niezależnie od czasu. Gdzie istnieje ciążenie – i to realnie – jeśli nie w zjawiskach ciążenia? Gdzie istnieje czerwoność, jeśli nie w czerwonych przedmiotach, gdzie istnieje materia, jeśli nie w przedmiotach materialnych, gdzie istnieje człowiek, jeśli nie w poszczególnych jednostkach? itd. Albo nie ma ich w ogóle – nie istnieją realnie – i w ten czas są to tylko słowa, nazwy, którym w realnym świecie nic nie odpowiada, albo istnieją realnie jako momenty tożsamościowe w odpowiednich klasach przedmiotów. W rezultacie wynika z tego, że Husserl zatrzymał się na idealizmie, zbliżonym do idealizmu platońskiego, uznającego jedynie przedmioty idealne, czyli idee, za obiektywne dane poznania, niezależne od obiektywnego istnienia świata rzeczywistości i oderwane od psychicznego procesu poznawczego.
Kończąc omawianie sporu o pojęcia/przedmioty ogólne, i jednocześnie pomijając jeszcze jedne stanowisko w tym sporze tj. konceptualizm, który jest jednym wielkim psychologizmem, powiem, że ja osobiście jestem zwolennikiem nominalizmu, czyli poglądu, który zaprzecza istnieniu przedmiotów ogólnych, bo są one jedynie wyrazami, którymi posługujemy się przy abstrahowaniu, definiowaniu, wnioskowaniu jednym słowem uogólnianiu. Wyniki uzyskane w dociekaniach epistemologicznych mają doniosłe znaczenie teoretyczne. Oświetlają one bowiem sposoby postępowania badawczego, zarówno w filozofii, jak i wszelkich innych dziedzin. Ukazując przebieg procesu poznania, epistemologia umożliwia jego kontrolę. Staje się więc niezwykle pomocna dla tych wszystkich, którzy w sposób zamierzony oddają się badaniom rzeczywistości i zmierzają do zdobycia prawdziwej wiedzy o niej.
Podsumowanie:
A więc ocenimy teraz obiektywnie sytuację ludzką w świecie: Sytuację tą należy zacząć przede wszystkim od omówienia biologicznej słabości człowieka tj. od podstawowego elementu, odróżniającego egzystencję ludzką od zwierzęcej. Zwierzę może dostosowywać się do zmiennych warunków w sposób ograniczony tzn. zmieniając tylko siebie, w przeciwieństwie do człowieka, który może zmieniać także swoje środowisko, a jeżeli instynkty zwierzęcia nie będą skutecznie radzić sobie ze zmienną rzeczywistością – gatunek wymrze. Im mniej skończone i ustalone są instynktowne zdolności zwierząt, tym bardziej rozwija się mózg, a przez to zdolność do uczenia się.
Powstanie człowieka ma zupełnie naturalny charakter. Nie biorą w nim udziału żadne siły nadprzyrodzone. Wyłonienie się człowieka można określić jako jego pojawienie się w momencie procesu ewolucji, kiedy adaptacja instynktowna osiągnęła swoje minimum. Wyłania się on z nowymi zdolnościami różniącymi go od zwierzęcia. Ma on świadomość siebie samego jako odrębnej jednostki, zdolność do zapamiętywania przeszłości i zdolność wyobrażania przyszłości w przeciwieństwie do zwierzęcia, które żyje przede wszystkim teraźniejszością. Obdarzony jest również wyobraźnią, która wykracza daleko poza zasięg zmysłów.
Człowiek jest bezradny ze wszystkich zwierząt jak pisałem wyżej, ale ta słabość biologiczna stanowi właśnie podstawę jego siły, pierwszorzędną motywację do rozwinięcia cech specyficznie ludzkich. Samoświadomość i rozum zniszczyły harmonię cechującą egzystencję zwierzęcia. Wyłonienie się tych właściwości uczyniło człowieka w świecie zwierzęcym „kaprysem” wszechświata. Pozostał on nadal częścią natury podlegając jej fizycznym prawom, a jednocześnie przekroczył jej ramy. Wrzucony w ten świat w przypadkowym miejscu i czasie, świadomy siebie samego, dostrzega swą bezsiłę i ograniczoność swojej egzystencji. Potrafi wyobrazić sobie kres swojej wędrówki – śmierć. Nie potrafi pozbyć się swojego umysłu, nawet gdyby bardzo tego pragnął. Nie potrafi również pozbyć się swojego ciała, tak długo jak żyje i dopóki żyje jego ciało, pragnie żyć.
Człowiek jest jedynym zwierzęciem, które się nudzi, jest niezadowolone, które samo musi rozwiązać problem swojej egzystencji. Jest samotny a jednocześnie związany z innymi. Jest samotny, ponieważ stanowi odrębną, niepowtarzalną jednostkę. Samotnie musi dokonywać ocen i podejmować decyzje wyłącznie na mocy swojego rozumu. To, że musi umrzeć, jest dla niego faktem niezmiennym, którego jest on świadom i sama ta świadomość ma głęboki wpływ na jego życie. Śmierć jest czymś krańcowo przeciwnym w stosunku do życia, jest obca i nie do pogodzenia z doświadczeniem życia. Cała nasza wiedza o życiu nie zmieni tego faktu, że śmierć nie jest sensowną jego częścią i że nic nam nie pozostaje, jak tylko fakt śmierci zaakceptować, a zatem w odniesieniu do życia – ponieść klęskę.
Istnienie człowieka wyczerpuje się w życiu doczesnym, trwa dopóty, dopóki nie nastąpi rozprzęgnięcie się, rozpad jego materialnej całości. Człowiek jest pod każdym względem istotą skończoną, czasowo ograniczoną. Z chwilą śmierci kończy się wszystko, egzystencja ludzka nieodwołalnie się urywa, nie ma jakiegoś jej przedłużenia w życiu przyszłym. Sama śmierć jest faktem naturalnym, wytłumaczalnym na podstawie znajomości przyrody, nie oznaczającym przejścia do innej rzeczywistości. Ludzie boją się jej głównie dlatego, że spodziewają się niepojętych następstw, wyroku wpływającego na ich dalszy los, którego nie będzie można zmienić. Ale tak naprawdę śmierć jest dla nas niczym, albowiem wszelkie dobro i zło wiąże się z czuciem, a śmierć jest niczym innym jak właśnie pozbawieniem czucia. Owo niezbite przeświadczenie, że śmierć jest dla nas niczym, sprawia, że lepiej doceniamy śmiertelny żywot, a przy tym nie dodaje bezkresnego czasu, lecz wybija nam z głowy pragnienie nieśmiertelności. W istocie nie ma nic strasznego w życiu dla tego, kto sobie dobrze uświadomił, że przestać żyć nie jest niczym strasznym.
Głupcem jest ten, kto mówi, że lękamy się śmierci nie dlatego, iż sprawia nam ból, gdy nadejdzie, lecz że trapi nas jej oczekiwanie. Bo jeśli jakaś rzecz nie mąci nam spokoju swoją obecnością, to niepokój wywołany jej oczekiwaniem jest zupełnie bezpodstawny. A zatem śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść wcale nas nie dotyczy, skoro bowiem my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas już nie ma. Wobec tego śmierć nie ma żadnego związku ani z żywymi, ani z umarłymi, tamtych nie dotyczy, a ci już nie istnieją! Człowiek próbował nie godzić się z faktem śmierci, stwarzał sobie ideologie, np. w religii chrześcijańskiej zawarta jest kategoria nieśmiertelności duszy, która zaprzecza, że życie człowieka kończy się wraz ze śmiercią. Jednak człowiek nie musi i nie powinien szukać uzasadnienia swej działalności w istnieniu czynnika nadprzyrodzonego.
Pojęcie wiary nie jest pojęciem pasującym do intelektualnego klimatu współczesnego świata. Na ogół łączy się je z bowiem z wiarą w boga i doktrynami religijnymi, a samą wiarę przeciwstawia się racjonalnej i naukowej myśli. Dla wielu umysłów jest to nie do utrzymania. Jeżeli wiary nie da się pogodzić z myśleniem racjonalnym, winno się ją wyeliminować jako anachroniczną pozostałość wcześniejszych stadiów ewolucji i zastąpić nauką zajmującą się faktami i teoriami, które są zrozumiałe i zgodne z obiektywnym stanem rzeczy. Współczesne nastawienie do wiary jest wynikiem długiej walki przeciwko autorytetowi kościoła, który rościł sobie prawo do kontrolowania wszelkich form myślenia.
Czy człowiek może żyć bez wiary? Czy my wszyscy nie powinniśmy wierzyć w tych, których kochamy oraz samych siebie? Czy możemy żyć bez wiary w wartość naszych zasad życiowych? Oczywiście, że nie. Bez wiary człowiek staje się jałowy, bezradny i przerażony. A czy wiara musi być z konieczności wiarą w boga lub doktryny religijne? Odpowiedź brzmi: nie musi być! Wiara w bogów jest wiarą irracjonalną. A irracjonalna wiara jest fantastycznym wierzeniem w kogoś lub coś i zakorzeniona jest w podporządkowaniu się osobowemu lub nieosobowemu irracjonalnemu autorytetowi. W przeciwieństwie do niej wiara racjonalna jest niezachwianym przekonaniem opartym na intelektualnej i emocjonalnej aktywności. W racjonalnym myśleniu, w którym nie przewiduje się miejsca dla wiary jako takiej, wiara racjonalna stanowi bardzo ważny komponent.
W jaki np. sposób dochodzi naukowiec do swego odkrycia? Czy zaczyna on badania przeprowadzając eksperyment za eksperymentem, zbierając fakt za faktem, nie posiadając żadnego wstępnego wyobrażenia tego, czego spodziewa się znaleźć? Rzadko jakiegoś ważnego odkrycia dokonuje się w ten sposób. Proces myślenia twórczego w jakiejkolwiek dziedzinie ludzkich poczynań zaczyna się od tego, co można by nazwać „racjonalną wizją”, która sama z kolei stanowi rezultat wcześniejszych badań, myślenia refleksyjnego oraz obserwacji. Na każdym etapie prowadzącym od irracjonalnej wizji do sformułowania teorii konieczna jest wiara – wiara w tę wizję jako w racjonalny słuszny cel, do którego się zmierza, wiara w hipotezę jako prawdopodobne oraz wiarygodne twierdzenie, a także wiara w końcową teorię przynajmniej do chwili, w której nie zostanie uzyskana powszechna zgoda co do jej słuszności.
Wiara ta jest zakorzeniona we własnym doświadczeniu, w ufności we własną potęgę myśli, obserwacji, osądu. W przeciwieństwie do wiary irracjonalnej, opartej na uznaniu wszystkiego za prawdę jedynie dlatego, że głosi to autorytet lub większość społeczna, wiara racjonalna zakorzeniona jest w obiektywnej obserwacji i myśleniu. To negatywne nastawienie do wiary irracjonalnej, czy też w boga, powodowane jest także aspektami na szerszą skalę, dziś jest już tyle ugrupowań religijnych na świecie, że stają się głównym problemem konfliktów, wojen i ataków terrorystycznych o podłożu religijnym. Najgorsze jest to, że konflikty te zamieniają się w kałuże krwi, które zalewają coraz większe obszary naszej rzeczywistości. Dlatego zadaniem człowieka jest zapobieganie tym irracjonalnym zachowaniom poprzez właściwe ukształtowanie siebie samego i swej postawy wobec rzeczywistości. O ile temu sprosta, sam nada swemu życiu sens, osiągnie trwałe zadowolenie, a nawet szczęście. Jedynym zatem rozwiązaniem jego egzystencjalnego problemu jest stawianie czoła prawdzie, uświadamianie sobie zarazem swojej wielkiej samotności i odosobnienia we wszechświecie obojętnym na jego los i uznanie, iż nie ma żadnej siły poza nim samym, która mogłaby za niego rozwiązać ten problem.
Człowiek musi stać się odpowiedzialny za siebie samego, użyć wszystkich swych mocy, aby nadać znaczenie swojemu istnieniu. Jeśli bez bojaźni stawi on czoła prawdzie, uzna z pewnością, iż życie nie ma innego znaczenia poza tym, jakie nadaje mu człowiek rozwijając swoje możliwości w życiu produktywnym. Ludzkość nigdy nie przestanie się dziwić, zastanawiać się i stawiać sobie kolejnych pytań. Tylko wówczas jeśli uświadomimy sobie swoją ludzką sytuację i zdolności do rozwijania własnych możliwości, będziemy mogli odnieś pełny sukces – stać się sobą i dla siebie oraz osiągnąć szczęście realizując swe moce twórcze.