Syria w ogniu po upadku reżimu Asada: gdy religia staje się iskrą konfliktu

Napisany przez : 29 grudnia 2024


Syria po obaleniu reżimu Asada staje się areną religijnych i etnicznych napięć, które obnażają zgubne skutki przenikania religii do sfery polityki. Konflikt między sunnitami a alawitami, brutalne dewastacje świątyń, palenie chrześcijańskich symboli, czy nawet manipulacje emocjami społecznymi przez propagandowe nagrania – to wszystko pokazuje, jak niebezpieczna może być religia jako czynnik destabilizacji.

Istotnym pytaniem jest: czy rozdział religii od państwa nie mógłby zapobiec takiemu dramatowi? Historia rządów Asadów, opartych na alawickiej elicie, pokazuje, że system, w którym władza jest spleciona z religią, zawsze prowadzi do wykluczenia i napięć. Dziś to alawici, wcześniej dominujący, stają się ofiarami odwetu, a chrześcijanie i inne mniejszości nie czują się bezpieczni. Spirala przemocy napędzana religijną nienawiścią uderza we wszystkich.

Na co liczyć w nowej Syrii? Obietnice ochrony mniejszości przez rebeliantów brzmią cynicznie, kiedy z jednej strony spalona zostaje choinka, a z drugiej „uzbrojeni mężczyźni” dewastują świątynie alawickie. Religijna solidarność, jak gest sunnickiego duchownego podnoszącego krzyż, wydaje się raczej propagandowym zagraniem niż realną zmianą.

Czy Syria ma szansę na pokój i stabilność? Z perspektywy antyteistycznej, jedyną drogą jest budowa świeckiego państwa, w którym prawa człowieka będą ważniejsze niż przywileje religijne czy ideologiczne. Tylko wtedy możliwe będzie przezwyciężenie spiral przemocy i odbudowa kraju na zasadach równych dla wszystkich, niezależnie od wyznania czy jego braku.


źródło: Wyborcza.pl

Czy usunięcie świąt religijnych z kalendarza jako dni wolnych od pracy rozwiązałoby społeczne napięcia wokół Bożego Narodzenia?

Napisany przez : 28 grudnia 2024


Ksiądz Radek Rakowski zasugerował, że niewierzący „powinni polecieć na Karaiby” lub „zamówić sushi” zamiast uczestniczyć w świętach, które dla niego są wyłącznie celebracją „przyjścia Boga na świat”. Takie stwierdzenie – choć może mieć swoje racjonalne podstawy z religijnego punktu widzenia – w świeckim społeczeństwie brzmi jak próba wykluczenia osób niewierzących z przestrzeni wspólnej kultury i tradycji. Może zatem czas zadać pytanie: czy święta religijne powinny być nadal uznawane za państwowe dni wolne?

Z perspektywy świeckiego państwa

Boże Narodzenie, mimo religijnego rodowodu, stało się uniwersalnym świętem. Niewierzący, zamiast wyjeżdżać czy rezygnować z obchodzenia, często celebrują je na swój sposób – jako czas rodzinny, moment refleksji, a nawet po prostu odpoczynku. Traktowanie ich uczestnictwa jako „świątecznej hybrydy” to niezrozumienie, że święta te wrosły w kulturę i społeczeństwo, stając się czymś więcej niż tylko rytuałem religijnym.

Ale gdyby faktycznie podejść do tego, jak sugeruje ksiądz, to może warto rozważyć usunięcie świąt religijnych jako państwowych i wprowadzenie neutralnych dni wolnych. Pozwoliłoby to każdemu – wierzącym, niewierzącym i wyznawcom innych religii – celebrować te dni według własnych zasad.

Korzyści z likwidacji świąt religijnych jako państwowych

Neutralność światopoglądowa: Państwo nie faworyzowałoby żadnej religii, a każdy mógłby obchodzić swoje święta zgodnie z własnymi przekonaniami.

Uniwersalność dni wolnych: Zamiast „Bożego Narodzenia” moglibyśmy mieć np. „Święto Zimy” lub „Dni Rodziny”. To rozwiązanie pozwoliłoby uniknąć napięć między osobami wierzącymi i niewierzącymi.

Elastyczność: Można wprowadzić system, w którym obywatele sami wybierają dni wolne w zależności od wyznania lub osobistych preferencji.

Praktyczne wyzwania

Usunięcie świąt religijnych z kalendarza jako dni wolnych od pracy nie byłoby łatwym zadaniem. Boże Narodzenie jest mocno osadzone zarówno w tradycji kulturowej, jak i w sferze gospodarczej – od rodzinnych obyczajów po ogromny przemysł związany z tym okresem. Zniesienie jego statusu jako święta państwowego mogłoby wywołać silny sprzeciw, nie tylko ze strony osób wierzących, ale również tych, którzy doceniają jego świecki, społeczny i rodzinny charakter.

Czy istnieje kompromis?

Zamiast całkowitej likwidacji, można rozważyć nadanie świętom bardziej uniwersalnego charakteru. Boże Narodzenie mogłoby być oficjalnie nazywane „Świętem Zimy” lub „Świętem Rodziny”, pozostawiając każdemu prawo do obchodzenia go według własnych wartości – religijnych, świeckich czy też w ogóle go nie świętując.


źródło: Wyborcza.pl

Klasztory jako kryjówki dla polityków? Sprawa Marcina Romanowskiego obnaża problem relacji Kościoła i władzy

Napisany przez : 28 grudnia 2024


Przeszukanie klasztoru dominikanów w Lublinie przez policję to wydarzenie, które stawia trudne pytania o rolę instytucji religijnych w Polsce. Z perspektywy antyklerykalnej trudno przejść obojętnie obok faktu, że miejsce sakralne mogło być wykorzystywane jako kryjówka dla Marcina Romanowskiego, byłego wiceministra sprawiedliwości i posła PiS, oskarżonego o działania w zorganizowanej grupie przestępczej.

Kościół, który przez ostatnie 8 lat cieszył się hojnym wsparciem finansowym ze strony rządu PiS – od dotacji po przywileje podatkowe – teraz zdaje się być uwikłany w polityczne układy, z których nie chce lub nie potrafi się wycofać. Romanowski, oskarżony o nadużycia w Funduszu Sprawiedliwości na kwotę ponad 112 milionów złotych, nielegalnie opuścił kraj i znalazł azyl polityczny na Węgrzech. Czy fakt, że podejrzewano jego ukrywanie się w klasztorze, to tylko zbieg okoliczności?

Dominikanie w swoim oświadczeniu wyrażają „ból” i „niezrozumienie” wobec działań policji, ale milczą na temat realnych problemów związanych z transparentnością Kościoła. Przez lata instytucje religijne były korzystnie traktowane przez rządzących – w zamian za wsparcie polityczne. Teraz, gdy dochodzi do przeszukań klasztorów i domniemanego zaangażowania Kościoła w ochronę osób podejrzanych o korupcję, trudno dziwić się narastającej nieufności społeczeństwa.

Z perspektywy państwa prawa to wydarzenie pokazuje, jak niebezpieczne mogą być bliskie relacje władzy z Kościołem. Gdy klasztory stają się potencjalnymi kryjówkami dla polityków, którzy przez lata współpracowali z hierarchią kościelną, pojawia się pytanie: czy instytucje religijne nadal pełnią swoją rolę duchową, czy też stały się narzędziem w grze politycznej?

Przez ostatnie lata rząd PiS przekazywał Kościołowi miliardy złotych z publicznych środków. Dziś widzimy, że ta hojność mogła stworzyć przestrzeń do patologii i wykorzystania instytucji religijnych do celów niezgodnych z interesem społecznym.

Czy w obliczu takich wydarzeń Kościół w Polsce będzie gotowy do realnej reformy i współpracy z wymiarem sprawiedliwości, czy też nadal będzie korzystał z historycznej nietykalności? To pytanie, na które odpowiedź może zaważyć na przyszłości relacji między państwem a religią w naszym kraju.


źródło: Wyborcza.pl

Dlaczego Kościół tak bardzo boi się zakazu spowiedzi dzieci?

Napisany przez : 27 grudnia 2024


Trudno nie zauważyć, jak Kościół katolicki usiłuje utrzymać kontrolę nad dziećmi i młodzieżą, argumentując to „wychowaniem do wartości”. Arcybiskup Adrian Galbas, nazywając petycję o zakazie spowiedzi dzieci „absurdalną i kuriozalną”, pokazuje, jak bardzo instytucja ta boi się utraty wpływów, które od dekad opiera na indoktrynacji najmłodszych.

Czy naprawdę dziecko „uczy się rozróżniać dobro od zła” poprzez konfesjonał, czy może raczej jest tam poddawane presji psychicznej i moralnej manipulacji? Spowiedź w tak młodym wieku wzbudza pytania nie tylko natury etycznej, ale i psychologicznej – czy można wymagać od dziecka, aby brało na siebie ciężar winy w ramach sakramentu, który ma niewiele wspólnego z jego realnym zrozumieniem świata?

Jednocześnie Kościół martwi się o pracę katechetów, ale czy kiedykolwiek podobna troska dotyczyła dzieci zmuszanych do uczestnictwa w lekcjach religii, często bez alternatywy? „Nie może być wyboru między religią a niczym” – mówi arcybiskup. Z perspektywy antyklerykalnej taki argument jest jawnym zaprzeczeniem wolności wyboru i niezależności od instytucji religijnych.

Sprawa petycji, pod którą podpisało się już ponad 12 tys. osób, wskazuje na rosnące zrozumienie konieczności oddzielenia Kościoła od państwa w Polsce. Właśnie takie kroki, jak zakaz spowiadania dzieci, są istotnym elementem ochrony ich prawa do wolności od religijnej presji.

Co sądzicie o tym „absurdzie” i „kuriozum”? Czy wychowanie do wartości naprawdę wymaga instytucjonalnej kontroli sumienia dzieci przez Kościół?


źródło: Onet.pl

Katosingielki i kult domowego ogniska

Napisany przez : 27 grudnia 2024


Preferencje “katosingielek” (katolickich singielek) ujawniają smutny obraz relacji międzyludzkich zdominowanych przez dogmatyczne myślenie. Ideał mężczyzny “w czarnym swetrze”, który ma być najpierw „zakochany w Chrystusie”, a potem dopiero w swojej partnerce, odzwierciedla głęboko zakorzenioną potrzebę podporządkowania związku religijnym dogmatom, zamiast budowania relacji na równowadze, wzajemnym zrozumieniu i wspólnych wartościach niezależnych od wiary.

Takie podejście do partnerstwa jawi się jako ograniczające. Odrzucanie osób niewierzących, agnostyków czy tych, którzy mają inne przekonania, w imię wiary, prowadzi do tworzenia zamkniętych enklaw światopoglądowych, które nie sprzyjają otwartości ani tolerancji. Czy w XXI wieku naprawdę powinniśmy budować relacje w oparciu o przestarzałe nakazy i wykluczenie, zamiast otwierać się na różnorodność ludzkich doświadczeń?

Postulowana “rola tradycyjnej żony” – popularna w trendach typu „trad wife” – dodatkowo wzmacnia patriarchalny wzorzec, który z perspektywy antyklerykalnej może być postrzegany jako krok wstecz wobec emancypacji kobiet. Czy naprawdę powinniśmy fetyszyzować rolę kobiety ograniczonej do lepienia pierogów i bycia “ozdobą domu”, zamiast promować partnerskie związki, w których obie strony mają równe możliwości samorealizacji?

Takie spojrzenie na miłość i związki, choć zgodne z doktryną religijną, pozostaje głęboko niekompatybilne z rzeczywistością współczesnego, zróżnicowanego społeczeństwa. To kolejny dowód na to, że religijna moralność, zamiast wspierać rozwój, często hamuje postęp i wprowadza sztuczne podziały między ludźmi. Czy nie nadszedł czas, by odrzucić te ograniczenia na rzecz otwartego, świeckiego podejścia do relacji?


źródło: Wp.pl

Religijny upadek w Niemczech: Kościoły tracą zaufanie jak nigdy wcześniej!

Napisany przez : 26 grudnia 2024


Trudno nie zauważyć, że najnowsze dane z Niemiec są kolejnym dowodem na erozję wpływu religii w społeczeństwie. Według sondażu przeprowadzonego przez Instytut Forsa, zaufanie do Kościołów – zarówno ewangelickiego, jak i katolickiego – osiągnęło historyczne minima. Szczególnie uderzający jest fakt, że Kościół ewangelicki, który jeszcze kilka lat temu cieszył się względnym zaufaniem społecznym (48% w 2017 roku), obecnie ma jedynie 27% zwolenników. A Kościół katolicki? Tu sytuacja jest jeszcze bardziej dramatyczna – stabilizacja na poziomie 11% zaufania to raczej równia pochyła niż powód do dumy.

Z perspektywy antyklerykalnej, spadek ten pokazuje, jak głęboko zakorzenione są problemy instytucji religijnych: skandale, nadużycia, brak reform i opieszałość w reagowaniu na kryzysy. Właśnie te czynniki skutecznie osłabiają ich wpływy. Co więcej, nie tylko Kościoły chrześcijańskie tracą na znaczeniu – zaufanie do papieża Franciszka, kiedyś uważanego za „reformatora”, również spadło z 60% w 2016 roku do zaledwie 16% obecnie.

Z perspektywy ateistycznej ten trend to wyraźny sygnał, że ludzie coraz częściej odwracają się od religii jako autorytetu moralnego i duchowego. Co ciekawe, nawet młodsze pokolenia, choć w większym stopniu otwarte na islam (16% w grupie 18–29 lat), wciąż wykazują niski poziom zaufania do instytucji religijnych jako całości.

Ten masowy odwrót od religii, który obserwujemy w Niemczech, to nie tylko konsekwencja ich własnych błędów. To także symptom głębszych przemian społecznych, w których racjonalność, świeckie wartości i humanizm zastępują dogmaty, rytuały i hierarchie kościelne. Jak długo jeszcze religie będą próbować utrzymać swój wpływ, ignorując realia współczesnego świata?


źródło: Onet.pl

Dlaczego babcia woli ojca Rydzyka od własnej wnuczki? Antyklerykalny głos w świątecznej hipokryzji

Napisany przez : 26 grudnia 2024


Święta to czas, w którym przy wspólnym stole zasiadają ludzie o skrajnie różnych światopoglądach: od słuchaczy Radia Maryja po aktywistów społecznych. Często jednak dialog między nimi kończy się frustracją i poczuciem bezsilności. Dlaczego? Ponieważ racjonalne argumenty (LOGOS) nie wystarczają, by zmienić czyjeś przekonania. Współczesny światopogląd religijny czy polityczny opiera się na emocjach (PATHOS) i autorytetach (ETHOS), a nie logice.

Z perspektywy antyklerykalnej wyraźnie widać, jak instytucje religijne – np. Radio Maryja – zbudowały swój sukces na tych dwóch filarach. Babcia wierząca w ojca Rydzyka nie potrzebuje logicznych argumentów wnuczki, bo od lat jest karmiona emocjami: strachem przed „upadkiem moralnym”, dumą z „polskiej wiary” i przekonaniem, że Kościół to jedyne źródło prawdy. Co więcej, Rydzyk czy inni duchowni regularnie podsycają te emocje, budując zaufanie poprzez codzienny kontakt.

Z kolei wnuczka – choć logicznie przekonująca – zawodzi na poziomie ETHOSU. Kiedy ostatnio odwiedziła babcię? Kiedy zainteresowała się jej problemami? W tej relacji przegrywa, bo ojciec Rydzyk „był tam wcześniej”.

Z perspektywy ateistycznej rodzi się kluczowe pytanie: dlaczego w XXI wieku logika i nauka przegrywają z emocjami i autorytetami? To efekt świata, w którym media społecznościowe i instytucje religijne uczyniły z manipulacji emocjami swoją główną broń. Ludzie nie szukają racji, lecz poczucia wspólnoty, nawet jeśli jest ono oparte na iluzji.

Co możemy zrobić? Po pierwsze, przestać wierzyć, że racjonalność wystarczy. Po drugie, budować relacje i zaufanie na co dzień – nie tylko przy świątecznym stole. Po trzecie, demaskować mechanizmy manipulacji emocjami stosowane przez Kościół i polityków populistycznych. Tylko wtedy możemy mieć nadzieję, że LOGOS – wsparty przez empatię i zaangażowanie – zyska szansę w tej nierównej walce.

Świąteczny stół to nie miejsce na zmienianie świata. Ale może być początkiem refleksji nad tym, dlaczego w Polsce nadal wygrywa „groch z kapustą” emocji nad racjonalnością.


źródło: Wyborcza.pl

Boże Narodzenie obchodzimy, ale religią dzieci nie męczymy

Napisany przez : 25 grudnia 2024


Kościół katolicki w Polsce przeżywa trudne chwile, a spadek liczby uczniów uczęszczających na lekcje religii to tylko wierzchołek góry lodowej. W diecezjach takich jak warszawska czy gdańska coraz więcej dzieci omija katechezę szerokim łukiem. Powód? Zarówno wierzący, jak i niewierzący widzą, że nie ma sensu męczyć dzieci zajęciami o niskim poziomie, prowadzonymi przez kadry, które w większości są bliżej emerytury niż jakiegokolwiek kontaktu z rzeczywistością młodego pokolenia.

Statystyki nie kłamią: w ciągu ostatnich pięciu lat aż 10% uczniów w całej Polsce zrezygnowało z lekcji religii. W diecezji gdańskiej ten odsetek wynosi już 33%, w warszawskiej – 42%. A co robi Kościół? Obraża się i wysuwa kuriozalne roszczenia, jakby to miało zatrzymać rosnącą falę obojętności wobec jego nauk.

Ciekawostka: zamiast przyznać, że młodsze pokolenia odrzucają religię jako punkt odniesienia, Kościół woli używać takich słów jak „dyskryminacja”, by usprawiedliwić chaos, który sam stworzył. Lekcje religii w środku dnia i „okienka” dla dzieci, które nie chcą brać udziału w katechezie, to narzędzie presji, a nie edukacji.

Juliusz Okuniewski ze Świeckiej Szkoły Pomorze trafnie zauważył, że kolejne roczniki uczniów biorą przykład z tych, którzy już odeszli. To efekt odwagi i świadomości, że katecheza to relikt przeszłości. Nawet „letni katolicy” wypisują dzieci, uznając, że religia nie wnosi nic wartościowego.

Antyklerykalny apel: zamiast obrażać się na rzeczywistość, Kościół powinien zrozumieć, że jego czas jako instytucji dominującej w systemie edukacyjnym dobiega końca. Młode pokolenia wybierają świecką szkołę, wolność od presji i odrzucają światopogląd narzucany siłą.

To tylko kwestia czasu, aż katecheza w szkołach stanie się wspomnieniem, a zamiast kolejnych lekcji religii dzieci będą miały czas na rzeczywistą edukację. I to jest prawdziwy powód do radości z perspektywy ateistycznej.


źródło: Wyborcza.pl

Jezus jako symbol wyzwolenia od klerykalnej opresji

Napisany przez : 25 grudnia 2024


Magdalena Środa w swoim artykule na łamach gazety wyborczej przypomina o paradoksie, który trudno przeoczyć z ateistycznej i antyklerykalnej perspektywy: postać Jezusa – proroka i reformatora – jest nie tylko odległa od dzisiejszego Kościoła katolickiego, ale wręcz jego ideologicznym przeciwieństwem. Leszek Kołakowski, były komunista i agnostyk, wskazywał, że chrześcijaństwo przynosiło fundamentalne idee, które Kościół zdaje się ignorować lub wręcz wypaczać.

Czy instytucja, która dziś rządzi się pychą, chciwością, homofobią i mizoginią, ma jakiekolwiek prawo nazywać się spadkobierczynią nauk Jezusa? Jezus głosił bezwarunkową równość, sprzeciwiał się przemocy i nacjonalizmowi, odrzucał konsumpcjonizm i chciwość. Czy te wartości mają cokolwiek wspólnego z instytucją, która dzieli ludzi na lepszych i gorszych, wspiera nacjonalistyczną megalomanię i wzmacnia władzę polityczną zamiast sprzeciwiać się jej nadużyciom?

Antyklerykalna analiza ukazuje wyraźnie, że dzisiejszy Kościół to polityczne lobby, oderwane od duchowych idei chrześcijaństwa. Kołakowski słusznie zauważył, że Jezus byłby dzisiaj przeciwnikiem klerykalnego fanatyzmu, który nie tylko szkodzi jednostkom, ale i sterylizuje naszą kulturę narodową. Może właśnie dlatego warto „przyjąć Jezusa” – nie jako symbol wiary, lecz jako inspirację do walki z klerykalizmem i systemowymi nadużyciami Kościoła.

W tym kontekście narodziny Jezusa można interpretować nie jako religijny mit, ale jako przypomnienie o możliwościach wyzwolenia się z duchowej i kulturowej opresji klerykalnego katolicyzmu. W końcu, czy nie czas, aby Kościół został rozliczony ze swojego odejścia od nauk, które głosił jego założyciel?


źródło: Wyborcza.pl

PiS finansuje kościelne choinki za pieniądze podatników

Napisany przez : 24 grudnia 2024


Kolejne lata, kolejne miliony wydawane przez Małopolski Urząd Marszałkowski na wspieranie instytucji kościelnych, w tym „Papieską choinkę” przed krakowską kurią. Czy to jeszcze promocja regionu, czy jawne finansowanie Kościoła z pieniędzy podatników?

W ciągu ostatnich trzech lat na organizację koncertu i innych wydarzeń związanych z „Papieską choinką” wydano blisko pół miliona złotych. Urzędnicy PiS, w imię rzekomej promocji regionalnej tradycji, hojnie wspierają kościelne inicjatywy – nie z własnej kieszeni, lecz z publicznych środków. Tymczasem same szczegóły finansowe owiane są tajemnicą. Na pytania o wydatki urząd odpowiada wymijająco, a brak przejrzystości w tej sprawie coraz bardziej irytuje opinię publiczną.

Pieniądze na choinkę czy polityczny sojusz?

Jak pokazuje przykład kościelnej spółki FR3 – kontrolowanej przez „Obajtka krakowskiej kurii” ks. Łukasza Michalczewskiego – pieniądze na „promocję regionu” trafiają w dużej mierze do Kościoła. Czy to przypadek, że abp Marek Jędraszewski, nazywany „kapelanem PiS”, regularnie pojawiał się na tych wydarzeniach u boku byłych polityków partii rządzącej? Krytycy zarzucają, że to przykład wzajemnego „opłacania się” – politycznego i finansowego.

Miliony na „promocję religijną”

Wydatki województwa małopolskiego na wydarzenia religijne w ostatnich latach są ogromne. Przykłady?

– Pielgrzymki i koncerty papieskie za setki tysięcy złotych.

– Dotacje dla kościelnych fundacji i parafii na książki, wystawy i inne inicjatywy, które z promocją regionu mają niewiele wspólnego.

– Zakupy czasu antenowego w mediach katolickich.

Czy naprawdę na to czekają mieszkańcy?

Radni opozycyjni i sygnaliści z samego Kościoła wskazują, że takie wydatki są nieadekwatne, nieprzejrzyste i marnotrawią publiczne pieniądze. Jak długo mieszkańcy Małopolski będą zmuszeni finansować takie inicjatywy zamiast inwestycji w infrastrukturę, edukację czy zdrowie?

Zamiast świątecznego światła pod kurią mamy mrok układów i wydatków, których nikt nie potrafi uczciwie uzasadnić. Czy to wizja „tradycji” i „chrześcijaństwa”, jakiej potrzebuje Małopolska w XXI wieku?


źródło: Wyborcza.pl