Rycerze Maryi, czyli jak dorosły mężczyzna udaje, że ma miecz
Czy można być “prawdziwym mężczyzną”, odmawiając różaniec i nosząc plastikowy miecz? Według biskupa Włodarczyka – można, a nawet trzeba! Bo przecież współczesny świat, w którym mężczyzna chodzi do fryzjera i używa kosmetyków, jest jakąś potwornością, której należy się przeciwstawić. A jak? Oczywiście, paradowaniem po ulicach w czarnych uniformach, z różańcem w dłoni i wojennym hymnem na ustach.
Biskup Krzysztof Włodarczyk, „pasowany na wojownika Maryi”, wie, jak walczyć z kryzysem męskości. Co tydzień u fryzjera? Skandal! Kosmetyki? Niedopuszczalne! Mężczyzna powinien być twardy, a najlepiej, gdyby trzymał się średniowiecznych wzorców – takich, gdzie noszenie miecza symbolizuje męstwo. Ale niech was nie zmyli ta teatralność. Miecz jest tylko symbolem – duchowej walki na kolanach. Bo przecież nie od dziś wiadomo, że nic nie buduje męskości lepiej niż klęczenie z różańcem w ręku.
Cała ta groteskowa wizja przypomina jakiś odcinek komediowego serialu, gdzie poważni panowie, odziani w czarne stroje, próbują wyglądać na „groźnych”, maszerując ulicami miast i śpiewając hymny o „walce duchowej”. Niektórzy porównują ich nawet do kibiców z „żylety” na Legii – różnica jest taka, że ci drudzy nie twierdzą, że to Maryja ich prowadzi.
Co ciekawe, ci “mocni faceci” mają swój sklepik z gadżetami. Bestseller? Różaniec zrobiony z linki spadochronowej. Wytrzymały, mocny, prawdziwie męski! Można powiedzieć – kastet dla duchowych gladiatorów. Ale to nie wszystko – można kupić też „bransoletkę niewolnika Maryi”. Taka męskość! Taka wolność!
A co na to kobiety? Wojownicy Maryi, jak przystało na współczesnych rycerzy, wiedzą najlepiej, jak powinny żyć. Pisarz związany z ruchem wyjaśnia: kobieta ma być posłuszna, czysta i nie zajmować się finansami. Co tam partnerskie relacje – przecież średniowiecze to złoty czas dla damsko-męskich relacji, prawda?
Kiedy biskup Włodarczyk ubolewa nad „miękiszonami” w świecie współczesnym, trudno nie zauważyć ironii: człowiek, którego codzienność to złote szaty, pierścienie i procesje, poucza innych o męskości. Wyśmiewa metroseksualność, choć sam funkcjonuje w jednym z najbardziej wystylizowanych środowisk na świecie.
A może ten cały teatr ma odwrócić uwagę od innych problemów? Na przykład od luksusowych samochodów pod plebaniami, kolejnych afer obyczajowych czy nieślubnych dzieci duchownych? Jak widać, łatwiej jest stanąć z różańcem i mieczem niż spojrzeć w lustro.
Więc jeśli ktoś chce bawić się w rycerza, proszę bardzo – wolna wola. Ale niech przy tym nie narzuca reszcie społeczeństwa swoich średniowiecznych fantazji o tym, jak powinien wyglądać „prawdziwy mężczyzna”. Rycerze Maryi? Raczej aktorzy z kiepskiej farsy, którzy wzięli swoje role zbyt serio.